sobota, 25 października 2014

Teardrops 8. | Wpadka. |

Grace POV:
Siedziałam u siebie w pokoju, bezsensownie przeglądając Tumblr. Zreblogowałam kilka obrazków z jakąś parą i pisałam nowe wiersze w swoim zeszycie, słuchając ulubionych piosenek.. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, zza których wyjrzał Ed. Co on tu robi? Raczej nigdy do mnie nie przychodzi...

-Stało się coś?-spytałam.
-Chciałem porozmawiać o tamtym, wiesz...

Popatrzyłam na niego i przywołałam ręką, żeby usiadł koło mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam na niego pytająco.

 -Więc... O czym konkretnie chciałeś porozmawiać?-odezwałam się po chwili.
-No,o tym,że "wszystko potrafię zniszczyć"... Chyba cię nie zrozumiałem...

Hah, nie ty jedyny... - pomyślałam.

-Cóż...powiedzmy, że jesteś krótkowzroczny i masz o moim bracie takie zdanie, bo każdy tak o nim myśli. Nie różnisz się niczym od tych, którzy mają go za pijanego idiotę, któremu zależy tylko na obrabianiu lasek. Nie znasz go... On wcale taki nie jest. A to trochę boli jak tak o nim myślisz... Chujowe uczucie...

Ed cały czas się we mnie wpatrywał z poważną miną. Przez chwilę się nie odzywał... Pewnie łączył wątki. Po chwili już znudziło mi się to czekanie na odpowiedź i podniosłam się do połowy, chcąc wstać i pójść,ale Ed złapał mnie za nadgarstek i lekko przyciągnął do siebie, w wyniku czego powróciłam do pozycji siedzącej, tylko tym razem znajdowałam się trochę bliżej niego.

- Przepraszam... Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony i nie miałem pojęcia, że bolą cię takie słowa...
- Nie przesadzajmy.Nic się właściwie nie stało... Już przywykłam...

Ed przysunął się trochę do mnie i objął mnie jedną ręką,a moja głowa powędrowała na jego ramię. Moje oczy lekko się rozszerzyły, a twarz oblała  rumieńcem... Kąciki moich ust lekko się uniosły i zamknęłam oczy, rozkoszując się chwilą.

Shae POV:
Przebudziłam się, kiedy był już wieczór. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam rozciągać, w celu rozprostowania kości. Mój telefon wciąż się ładował. Nie wiedziałam co teraz robić, więc wyszłam z pokoju udając się w stronę pokoju Grace. Otwierając drzwi na moim sercu zrobiło się ciepło. Moim oczom ukazał się piękny widok. Grace razem z Ed'em spali przytuleni do siebie. To było przesłodkie. Nie chcąc ich obudzić,cicho zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, tak samo jak w kuchni. Nie mając nic ciekawego do zrobienia, otworzyłam lodówkę i wpatrywałam się w nią. Ostatkiem chęci chwyciłam czekoladowy jogurt i wskoczyłam na blat z łyżeczką. Zajadałam się jogurtem, kiedy do kuchni wszedł lekko zarumieniony Ed. Obudził się ...

-Co jest Edziu?- uśmiechnęłam się.
-Eee, nic?
-No przecież widzę, rumienisz się!-poruszałam zabawnie brwiami.

Chłopak odwrócił się do mnie tyłem i wyciągnął z lodówki lody. Usiadł obok, a uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy... Z mojej też nie.

-Ee, bo tak jakby.. No jakby Ci to powiedzieć...
-DOBRA! Nie męcz się, widziałam Was słodziaki. To był prze... ugh!-zaśmiałam.

Policzki Ed'a zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Zeskoczył z siedzenia i wywalił pusty kubeczek.
Ed wyglądał słodko.. A może coś między nimi jest?

ED POV:

Przebudziłem się i zauważyłem wtuloną w mój bok Grace. Wyglądała słodko kiedy spała. Przestraszyłem się trochę i delikatnie ją z siebie ściągnąłem. Jeśli by nas ktoś zobaczył, a w szczególności Luke, zabiłyby mnie. Siostra jest dla niego najważniejsza...
Wyszedłem cicho z pokoju dziewczyny, uprzednio okrywając ją szczelnie kocem. Z uśmiechem na ustach zszedłem na dół i udałem się do kuchni. Nie potrafiłem wymazać z głowy, obrazu, jej przytulającej się do mnie.
Wszedłem do kuchni i zostałem przywitany przez szeroko uśmiechającą się Shae, jedzącą jogurt.
Coś się stało?

-Co jest Edziu?-zaśmiała się dziewczyna.

Próbowałem ukryć uśmiech malujący się na moich ustach, co bardzo ciężko mi wychodziło... Ściągnąłem brwi, starając się być wyluzowanym, ale nie wyszło mi. Poczułem lekkie ciepło ogrzewające moje policzki.

-Eee, nic?
-No przecież widzę, rumienisz się!- wrzasnęła dziewczyna i zaczęła zabawnie poruszać brwiami.

Odwróciłem się do niej tyłem i podszedłem do lodówki, Otworzyłem drzwiczki i wyciągnąłem lody. Usiadłem obok dziewczyny, wcześniej chwytając łyżeczkę. Uśmiech ani na chwilę nie schodził z mojej twarzy. Szczerzyłem się jak głupi, no ale przecież miałem powód. Grace.

-Ee, bo tak jakby.. No jakby Ci to powiedzieć...-zacząłem się jąkać.

Dziewczyna westchnęła głośno o uśmiechnęła się szeroko. Przysunęła sie troszkę bliżej, a ja popatrzyłem w jej oczy.

-DOBRA! Nie męcz się, widziałam Was słodziaki. To był prze... ugh!

CO!? Ona nas widziała... Jezu, a jak ona coś powie Luke'owi? A jeśli już powiedziała?
Moje policzki zrobiły się chyba jeszcze bardziej czerwone, to jest możliwe prawda?
Zeskoczyłem z blatu i wyrzuciłem puste opakowanie do kosza.

-Mam do Ciebie prośbę Shae.. Czy mogłabyś o tym nikomu nie mówić? A szczególnie Luke'owi... Wiesz on by mnie zabił, gdyby się dowiedział...
-Dowiedziałbym się o czym?-usłyszałem.

Oboje w jednym czasie odwróciliśmy się w stronę drzwi. Ale wpadka...
TYLKO NIE LUKE.

sobota, 11 października 2014

Teardrops 7. | To nie mój dom |

Ed POV:

Zaraz po tym jak Shae gdzieś poszła, między mną, a Grace zrobiła się wolna przestrzeń. Mój wzrok cały czas uciekał w jej kierunku. Ona była jedyną normalną osobą w tym domu. Naprawdę.
Dobrze, a może i nie, że jest tutaj  Shae, bo gdyby nie ona, Grace pewnie też by zwariowała...
Albo została wciągnięta w to samo, w co jej brat. Znam ich dość długo i wiem, że są zgranym rodzeństwem. Grace wygląda na kruchą i delikatną, ale w rzeczywistości jest ogarniętą i silną osobą. Wiele razy ratowała nam wszystkim dupy, kiedy byliśmy na haju. I bić się też umie, ale moim zdaniem, Luke musi ją bardziej chronić... Teraz dostał jakiegoś świra na punkcie Shae. Mówił mi, że chciałby coś z nią, ale nie może. Dał słowo jej bratu, że podszkoli ją, nauczy wszystkiego co umiał jej brat i zostawi ją w spokoju. Nie będzie nic z nią próbował. I tak dobrze wiemy, że tak nie będzie, chociaż ona się boi. To nie tak, że Colton był naszym wrogiem, po prostu się nie lubiliśmy... No ale, nie aż tak, żeby mu nie pomóc...
Trochę szkoda mi tej dziewczyny...

-Co słychać, Ed?

Usłyszałem głos i obróciłem głowę. Grace siedziała z nogami złożonymi w turecki siad i patrzyła na mnie.

-Grace zawsze mnie o to pytasz... Nie wiem czy zauważyłaś ale mieszkamy w jednym domu.

Zaśmiałem się. Dziewczyna zrobiła dziwną minę i uśmiechnęła się. Co? Patrzyłem na nią dłużą chwilę. Po kilku sekundach, kiwnęła głową w stronę schodów.

-Umm... Wiecie może gdzie jest Luke?

Usłyszałem cichy i przestraszony głos Shae. Dziewczyna stała na ostatnim schodku. Dopiero teraz zauważyłem, jak 'biednie' wygląda. Była blada, strasznie chuda i przestraszona.

-Powinien być w swoim 'gabinecie'.-uśmiechnąłem się.

Shae pokiwała delikatnie głową i udała się na górę. Coś się stało? Odwróciłem twarz w stronę Grace, która mi się przyglądała.

-Co jest?
Nic.-uśmiechnęła się.

Pokiwałem głową, troszkę zdezorientowany. Wziąłem pilot do ręki i zacząłem bezsensownie skakać po kanałach. W końcu skończyło się na tym, że razem z Grace, oglądaliśmy jakieś nudne show.

-Myślisz, że Luke się zakochał?-usłyszałem pytanie.
-Pojebało Cię Grace?-zaśmiałem się- Widziałaś kiedykolwiek zakochanego Hemmiego, bo chyba nie...
-No ale wiesz... Chyba spodobała mu się Shae.
-Możliwe, ale pewnie i tak chodzi mu tylko o pieprzenie, wiesz jaki on jest... Czekaj zacytuję jego tatuaż "miłość to ściema, miłości nie ma"...
-Daj mi spokój, wszystko potrafisz zniszczyć...-prychnęła Grace i wyszła do kuchni.
Co ja takiego zrobiłem? Przecież powiedziałem prawdę. Luke nigdy nie miał dziewczyny i zapewne miał nie będzie. Jemu chodzi tylko o seks, tak samo jak dziewczyną...

Shae POV:

Gabinet? Ale gdzie on kurwa ma jakiś gabinet?
Musiałam go znaleźć, bo miałam do niego dużą prośbę. Jake podsunął mi pomysł, co było dziwne, bo sama powinnam przecież o tym wiedzieć. Kiedy tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy, Jake wpadł na pomysł. Chciał zabrać mnie na zakupy. Ucieszyłam się, ale nie wiedziałam, czy Luke pozwoli...
Zaczęłam rozglądać się bo całym korytarzu i zatrzymałam się przed drzwiami jego pokoju. Cichutko w nie zapukałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Uchyliłam je delikatnie i rozejrzałam się.
Chłopak leżał plecami na łóżku, ręce miał pod głową i, jak dobrze zauważyłam, zamknięte oczy.
Podeszłam bliżej łóżka i usiadłam na nim delikatnie, a chłopak nawet nie drgnął. Wie, że tu jestem?
Miał w uszach białe słuchawki, może mnie nie usłyszał. Położyłam rękę na jego klatce, delikatnie nim potrząsając. Otworzył oczy z dezorientacją.
Spał.
Obudziłam go, cholera pewnie będzie zły.

-Co się stało?-zapytał z lekką chrypką.

Tak, na pewno go obudziłam. Kurwa.

-Ja, umm... Chciałabym się zapytać, bo Jake, umm.. jaa..-zajebiście bardzo, zaczęłam się jąkać.

Chłopak zaśmiał się i podniósł do pozycji siedzącej. Zmierzył mnie całą i wrócił do moich oczu.

-Spokojnie...

Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i znów zaczęłam mówić.

-Ja chciałabym się spytać, czy mogłabym jechać z Jake'iem umm.. do sklepu..-ściszyłam głos do szeptu, przy ostatnim słowie. Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam powieki, czekając na jakąś niebezpieczną reakcję ze strony chłopaka. Nic.
Rozchyliłam lekko powieki i ujrzałam uśmiechniętą twarz Luke'a.
Eee... że co?

-Możesz.-uśmiechnął się szerzej.
-O Matko, na prawdę!? Dziękuję!-krzyknęłam i mocno go przytuliłam, po czym pobiegłam do pokoju Jake'a.

*3h później*

-Jake ja już nie dam rady!-powiedziałam, odsuwając od siebie deser.
-Jedz, nie marudź. U nas nikt nie robi takich dobrych obiadów.

Siedzieliśmy z Jake'iem w Subway'u i jedliśmy wszystko co zamówił. Na początku nie chciałam niczego jeść, bo nie miałam pieniędzy, żeby oddać chłopakowi, ale po kilku minutach krzyczenia na mnie, zgodziłam się.

-Tyle już! Nie uniesiemy tego wszystkie Jake... -zaśmiałam się patrząc na chłopaka.
-Czekaj jeszcze tylko zamówię shake'a.

Szepnął i mrugnął do mnie, po czym poszedł zamówić napój. On jest niesamowicie chudy, ale i tak bardzo umięśniony... Jak na geja...
Niejedna dziewczyna zazdrościłaby mu takiej przemiany materii, gdyby widziała ile dzisiaj zjadł...
Nawet nie urósł mu brzuszek, nawet taki malutki... A ja po takim posiłku, czuję się jak gruba świnia. Kiedy Jake wreszcie dostał swojego truskawkowego shake'a, zabraliśmy wszystkie torby z zakupami i zamówiliśmy taksówkę. Po 10 minutach, z powrotem byliśmy w domu...
Nie, to nie jest mój dom.
Wchodząc do salonu, zostaliśmy przywitani głośnymi jękami, na temat tego "że znowu Jake będzie urządzał pokaz nowych ubrań, które kupił". Zaśmiałam się na ich komentarze i poszłam w stronę przydzielonego dla mnie pokoju.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam Luke'a.

-Emm jest taka sprawa, że Twój pokój, tak jakby chwilowo nie jest Twoim pokojem... -powiedział.

Stałam z miną kozy, która ostatnimi czasy świetnie mi wychodziła, i patrzyłam się na niego.

-Ale że o co chodzi?-spytałam.
-Wrócił mój kolega i ... to był wcześniej jego pokój, więc wiesz.. tak jakby to jego własność...

Dopiero teraz zorientowałam się o co mu chodzi. Odstawiłam torby na ziemię i strzepałam z ubrań niewidzialny kurz.

-Czyli, że mam wrócić do swojego domu? Bo wiesz, mi to nie przeszk...
-Nie, to znaczy, że będziesz miała ze mną pokój.

Uśmiechnął się i otworzył drzwi, po czym zaniósł do środka moje zakupy. Lekko zaszokowana, weszłam za nim i usiadłam na łóżku. Chłopak podszedł do szafy i zrobił w niej miejsce dla mnie, to samo zrobił z szufladami i półeczkami zarówno w pokoju jak i w  łazience.
Kupiłam najmniej rzeczy ile tylko mogłam, ale i tak było tego za dużo, ponieważ całe zakupy finansowane były przez Jake'a, a ja po prostu nie chciałam go wykorzystywać.
Kupiłam kilka par leginsów i jeansy, kilka bokserek w różnych kolorach, bieliznę, buty i inne potrzebne mi rzeczy. Poukładałam je na swoich miejscach i lekko zmęczona opadłam na łóżko. Kupiłam też dwie najważniejsze rzeczy. Ładowarkę do mojego telefonu i słuchawki. To nic z tego, że nie wiem gdzie on jest, ważne, że mam ładowarkę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i myślałam, gdzie może znajdować się mój skarb. Wstałam i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się do mojej dawnej siedziby. W środku wszystko było takie same... Moja stara bluza leżała na parapecie koło okna, więc szybko ją zabrałam. Kiedy w jednej z kieszeni znalazłam telefon, wybiegłam z pokoju szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Podpięłam ładowarkę do gniazdka i odłożyłam telefon na biurko. Położyłam się na łóżku i przymknęłam powieki, po chwili odpływając.
Layout by Switch