sobota, 11 października 2014

Teardrops 7. | To nie mój dom |

Ed POV:

Zaraz po tym jak Shae gdzieś poszła, między mną, a Grace zrobiła się wolna przestrzeń. Mój wzrok cały czas uciekał w jej kierunku. Ona była jedyną normalną osobą w tym domu. Naprawdę.
Dobrze, a może i nie, że jest tutaj  Shae, bo gdyby nie ona, Grace pewnie też by zwariowała...
Albo została wciągnięta w to samo, w co jej brat. Znam ich dość długo i wiem, że są zgranym rodzeństwem. Grace wygląda na kruchą i delikatną, ale w rzeczywistości jest ogarniętą i silną osobą. Wiele razy ratowała nam wszystkim dupy, kiedy byliśmy na haju. I bić się też umie, ale moim zdaniem, Luke musi ją bardziej chronić... Teraz dostał jakiegoś świra na punkcie Shae. Mówił mi, że chciałby coś z nią, ale nie może. Dał słowo jej bratu, że podszkoli ją, nauczy wszystkiego co umiał jej brat i zostawi ją w spokoju. Nie będzie nic z nią próbował. I tak dobrze wiemy, że tak nie będzie, chociaż ona się boi. To nie tak, że Colton był naszym wrogiem, po prostu się nie lubiliśmy... No ale, nie aż tak, żeby mu nie pomóc...
Trochę szkoda mi tej dziewczyny...

-Co słychać, Ed?

Usłyszałem głos i obróciłem głowę. Grace siedziała z nogami złożonymi w turecki siad i patrzyła na mnie.

-Grace zawsze mnie o to pytasz... Nie wiem czy zauważyłaś ale mieszkamy w jednym domu.

Zaśmiałem się. Dziewczyna zrobiła dziwną minę i uśmiechnęła się. Co? Patrzyłem na nią dłużą chwilę. Po kilku sekundach, kiwnęła głową w stronę schodów.

-Umm... Wiecie może gdzie jest Luke?

Usłyszałem cichy i przestraszony głos Shae. Dziewczyna stała na ostatnim schodku. Dopiero teraz zauważyłem, jak 'biednie' wygląda. Była blada, strasznie chuda i przestraszona.

-Powinien być w swoim 'gabinecie'.-uśmiechnąłem się.

Shae pokiwała delikatnie głową i udała się na górę. Coś się stało? Odwróciłem twarz w stronę Grace, która mi się przyglądała.

-Co jest?
Nic.-uśmiechnęła się.

Pokiwałem głową, troszkę zdezorientowany. Wziąłem pilot do ręki i zacząłem bezsensownie skakać po kanałach. W końcu skończyło się na tym, że razem z Grace, oglądaliśmy jakieś nudne show.

-Myślisz, że Luke się zakochał?-usłyszałem pytanie.
-Pojebało Cię Grace?-zaśmiałem się- Widziałaś kiedykolwiek zakochanego Hemmiego, bo chyba nie...
-No ale wiesz... Chyba spodobała mu się Shae.
-Możliwe, ale pewnie i tak chodzi mu tylko o pieprzenie, wiesz jaki on jest... Czekaj zacytuję jego tatuaż "miłość to ściema, miłości nie ma"...
-Daj mi spokój, wszystko potrafisz zniszczyć...-prychnęła Grace i wyszła do kuchni.
Co ja takiego zrobiłem? Przecież powiedziałem prawdę. Luke nigdy nie miał dziewczyny i zapewne miał nie będzie. Jemu chodzi tylko o seks, tak samo jak dziewczyną...

Shae POV:

Gabinet? Ale gdzie on kurwa ma jakiś gabinet?
Musiałam go znaleźć, bo miałam do niego dużą prośbę. Jake podsunął mi pomysł, co było dziwne, bo sama powinnam przecież o tym wiedzieć. Kiedy tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy, Jake wpadł na pomysł. Chciał zabrać mnie na zakupy. Ucieszyłam się, ale nie wiedziałam, czy Luke pozwoli...
Zaczęłam rozglądać się bo całym korytarzu i zatrzymałam się przed drzwiami jego pokoju. Cichutko w nie zapukałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Uchyliłam je delikatnie i rozejrzałam się.
Chłopak leżał plecami na łóżku, ręce miał pod głową i, jak dobrze zauważyłam, zamknięte oczy.
Podeszłam bliżej łóżka i usiadłam na nim delikatnie, a chłopak nawet nie drgnął. Wie, że tu jestem?
Miał w uszach białe słuchawki, może mnie nie usłyszał. Położyłam rękę na jego klatce, delikatnie nim potrząsając. Otworzył oczy z dezorientacją.
Spał.
Obudziłam go, cholera pewnie będzie zły.

-Co się stało?-zapytał z lekką chrypką.

Tak, na pewno go obudziłam. Kurwa.

-Ja, umm... Chciałabym się zapytać, bo Jake, umm.. jaa..-zajebiście bardzo, zaczęłam się jąkać.

Chłopak zaśmiał się i podniósł do pozycji siedzącej. Zmierzył mnie całą i wrócił do moich oczu.

-Spokojnie...

Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i znów zaczęłam mówić.

-Ja chciałabym się spytać, czy mogłabym jechać z Jake'iem umm.. do sklepu..-ściszyłam głos do szeptu, przy ostatnim słowie. Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam powieki, czekając na jakąś niebezpieczną reakcję ze strony chłopaka. Nic.
Rozchyliłam lekko powieki i ujrzałam uśmiechniętą twarz Luke'a.
Eee... że co?

-Możesz.-uśmiechnął się szerzej.
-O Matko, na prawdę!? Dziękuję!-krzyknęłam i mocno go przytuliłam, po czym pobiegłam do pokoju Jake'a.

*3h później*

-Jake ja już nie dam rady!-powiedziałam, odsuwając od siebie deser.
-Jedz, nie marudź. U nas nikt nie robi takich dobrych obiadów.

Siedzieliśmy z Jake'iem w Subway'u i jedliśmy wszystko co zamówił. Na początku nie chciałam niczego jeść, bo nie miałam pieniędzy, żeby oddać chłopakowi, ale po kilku minutach krzyczenia na mnie, zgodziłam się.

-Tyle już! Nie uniesiemy tego wszystkie Jake... -zaśmiałam się patrząc na chłopaka.
-Czekaj jeszcze tylko zamówię shake'a.

Szepnął i mrugnął do mnie, po czym poszedł zamówić napój. On jest niesamowicie chudy, ale i tak bardzo umięśniony... Jak na geja...
Niejedna dziewczyna zazdrościłaby mu takiej przemiany materii, gdyby widziała ile dzisiaj zjadł...
Nawet nie urósł mu brzuszek, nawet taki malutki... A ja po takim posiłku, czuję się jak gruba świnia. Kiedy Jake wreszcie dostał swojego truskawkowego shake'a, zabraliśmy wszystkie torby z zakupami i zamówiliśmy taksówkę. Po 10 minutach, z powrotem byliśmy w domu...
Nie, to nie jest mój dom.
Wchodząc do salonu, zostaliśmy przywitani głośnymi jękami, na temat tego "że znowu Jake będzie urządzał pokaz nowych ubrań, które kupił". Zaśmiałam się na ich komentarze i poszłam w stronę przydzielonego dla mnie pokoju.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam Luke'a.

-Emm jest taka sprawa, że Twój pokój, tak jakby chwilowo nie jest Twoim pokojem... -powiedział.

Stałam z miną kozy, która ostatnimi czasy świetnie mi wychodziła, i patrzyłam się na niego.

-Ale że o co chodzi?-spytałam.
-Wrócił mój kolega i ... to był wcześniej jego pokój, więc wiesz.. tak jakby to jego własność...

Dopiero teraz zorientowałam się o co mu chodzi. Odstawiłam torby na ziemię i strzepałam z ubrań niewidzialny kurz.

-Czyli, że mam wrócić do swojego domu? Bo wiesz, mi to nie przeszk...
-Nie, to znaczy, że będziesz miała ze mną pokój.

Uśmiechnął się i otworzył drzwi, po czym zaniósł do środka moje zakupy. Lekko zaszokowana, weszłam za nim i usiadłam na łóżku. Chłopak podszedł do szafy i zrobił w niej miejsce dla mnie, to samo zrobił z szufladami i półeczkami zarówno w pokoju jak i w  łazience.
Kupiłam najmniej rzeczy ile tylko mogłam, ale i tak było tego za dużo, ponieważ całe zakupy finansowane były przez Jake'a, a ja po prostu nie chciałam go wykorzystywać.
Kupiłam kilka par leginsów i jeansy, kilka bokserek w różnych kolorach, bieliznę, buty i inne potrzebne mi rzeczy. Poukładałam je na swoich miejscach i lekko zmęczona opadłam na łóżko. Kupiłam też dwie najważniejsze rzeczy. Ładowarkę do mojego telefonu i słuchawki. To nic z tego, że nie wiem gdzie on jest, ważne, że mam ładowarkę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i myślałam, gdzie może znajdować się mój skarb. Wstałam i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się do mojej dawnej siedziby. W środku wszystko było takie same... Moja stara bluza leżała na parapecie koło okna, więc szybko ją zabrałam. Kiedy w jednej z kieszeni znalazłam telefon, wybiegłam z pokoju szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Podpięłam ładowarkę do gniazdka i odłożyłam telefon na biurko. Położyłam się na łóżku i przymknęłam powieki, po chwili odpływając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Switch