sobota, 25 października 2014

Teardrops 8. | Wpadka. |

Grace POV:
Siedziałam u siebie w pokoju, bezsensownie przeglądając Tumblr. Zreblogowałam kilka obrazków z jakąś parą i pisałam nowe wiersze w swoim zeszycie, słuchając ulubionych piosenek.. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, zza których wyjrzał Ed. Co on tu robi? Raczej nigdy do mnie nie przychodzi...

-Stało się coś?-spytałam.
-Chciałem porozmawiać o tamtym, wiesz...

Popatrzyłam na niego i przywołałam ręką, żeby usiadł koło mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i patrzyłam na niego pytająco.

 -Więc... O czym konkretnie chciałeś porozmawiać?-odezwałam się po chwili.
-No,o tym,że "wszystko potrafię zniszczyć"... Chyba cię nie zrozumiałem...

Hah, nie ty jedyny... - pomyślałam.

-Cóż...powiedzmy, że jesteś krótkowzroczny i masz o moim bracie takie zdanie, bo każdy tak o nim myśli. Nie różnisz się niczym od tych, którzy mają go za pijanego idiotę, któremu zależy tylko na obrabianiu lasek. Nie znasz go... On wcale taki nie jest. A to trochę boli jak tak o nim myślisz... Chujowe uczucie...

Ed cały czas się we mnie wpatrywał z poważną miną. Przez chwilę się nie odzywał... Pewnie łączył wątki. Po chwili już znudziło mi się to czekanie na odpowiedź i podniosłam się do połowy, chcąc wstać i pójść,ale Ed złapał mnie za nadgarstek i lekko przyciągnął do siebie, w wyniku czego powróciłam do pozycji siedzącej, tylko tym razem znajdowałam się trochę bliżej niego.

- Przepraszam... Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony i nie miałem pojęcia, że bolą cię takie słowa...
- Nie przesadzajmy.Nic się właściwie nie stało... Już przywykłam...

Ed przysunął się trochę do mnie i objął mnie jedną ręką,a moja głowa powędrowała na jego ramię. Moje oczy lekko się rozszerzyły, a twarz oblała  rumieńcem... Kąciki moich ust lekko się uniosły i zamknęłam oczy, rozkoszując się chwilą.

Shae POV:
Przebudziłam się, kiedy był już wieczór. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam rozciągać, w celu rozprostowania kości. Mój telefon wciąż się ładował. Nie wiedziałam co teraz robić, więc wyszłam z pokoju udając się w stronę pokoju Grace. Otwierając drzwi na moim sercu zrobiło się ciepło. Moim oczom ukazał się piękny widok. Grace razem z Ed'em spali przytuleni do siebie. To było przesłodkie. Nie chcąc ich obudzić,cicho zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, tak samo jak w kuchni. Nie mając nic ciekawego do zrobienia, otworzyłam lodówkę i wpatrywałam się w nią. Ostatkiem chęci chwyciłam czekoladowy jogurt i wskoczyłam na blat z łyżeczką. Zajadałam się jogurtem, kiedy do kuchni wszedł lekko zarumieniony Ed. Obudził się ...

-Co jest Edziu?- uśmiechnęłam się.
-Eee, nic?
-No przecież widzę, rumienisz się!-poruszałam zabawnie brwiami.

Chłopak odwrócił się do mnie tyłem i wyciągnął z lodówki lody. Usiadł obok, a uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy... Z mojej też nie.

-Ee, bo tak jakby.. No jakby Ci to powiedzieć...
-DOBRA! Nie męcz się, widziałam Was słodziaki. To był prze... ugh!-zaśmiałam.

Policzki Ed'a zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Zeskoczył z siedzenia i wywalił pusty kubeczek.
Ed wyglądał słodko.. A może coś między nimi jest?

ED POV:

Przebudziłem się i zauważyłem wtuloną w mój bok Grace. Wyglądała słodko kiedy spała. Przestraszyłem się trochę i delikatnie ją z siebie ściągnąłem. Jeśli by nas ktoś zobaczył, a w szczególności Luke, zabiłyby mnie. Siostra jest dla niego najważniejsza...
Wyszedłem cicho z pokoju dziewczyny, uprzednio okrywając ją szczelnie kocem. Z uśmiechem na ustach zszedłem na dół i udałem się do kuchni. Nie potrafiłem wymazać z głowy, obrazu, jej przytulającej się do mnie.
Wszedłem do kuchni i zostałem przywitany przez szeroko uśmiechającą się Shae, jedzącą jogurt.
Coś się stało?

-Co jest Edziu?-zaśmiała się dziewczyna.

Próbowałem ukryć uśmiech malujący się na moich ustach, co bardzo ciężko mi wychodziło... Ściągnąłem brwi, starając się być wyluzowanym, ale nie wyszło mi. Poczułem lekkie ciepło ogrzewające moje policzki.

-Eee, nic?
-No przecież widzę, rumienisz się!- wrzasnęła dziewczyna i zaczęła zabawnie poruszać brwiami.

Odwróciłem się do niej tyłem i podszedłem do lodówki, Otworzyłem drzwiczki i wyciągnąłem lody. Usiadłem obok dziewczyny, wcześniej chwytając łyżeczkę. Uśmiech ani na chwilę nie schodził z mojej twarzy. Szczerzyłem się jak głupi, no ale przecież miałem powód. Grace.

-Ee, bo tak jakby.. No jakby Ci to powiedzieć...-zacząłem się jąkać.

Dziewczyna westchnęła głośno o uśmiechnęła się szeroko. Przysunęła sie troszkę bliżej, a ja popatrzyłem w jej oczy.

-DOBRA! Nie męcz się, widziałam Was słodziaki. To był prze... ugh!

CO!? Ona nas widziała... Jezu, a jak ona coś powie Luke'owi? A jeśli już powiedziała?
Moje policzki zrobiły się chyba jeszcze bardziej czerwone, to jest możliwe prawda?
Zeskoczyłem z blatu i wyrzuciłem puste opakowanie do kosza.

-Mam do Ciebie prośbę Shae.. Czy mogłabyś o tym nikomu nie mówić? A szczególnie Luke'owi... Wiesz on by mnie zabił, gdyby się dowiedział...
-Dowiedziałbym się o czym?-usłyszałem.

Oboje w jednym czasie odwróciliśmy się w stronę drzwi. Ale wpadka...
TYLKO NIE LUKE.

sobota, 11 października 2014

Teardrops 7. | To nie mój dom |

Ed POV:

Zaraz po tym jak Shae gdzieś poszła, między mną, a Grace zrobiła się wolna przestrzeń. Mój wzrok cały czas uciekał w jej kierunku. Ona była jedyną normalną osobą w tym domu. Naprawdę.
Dobrze, a może i nie, że jest tutaj  Shae, bo gdyby nie ona, Grace pewnie też by zwariowała...
Albo została wciągnięta w to samo, w co jej brat. Znam ich dość długo i wiem, że są zgranym rodzeństwem. Grace wygląda na kruchą i delikatną, ale w rzeczywistości jest ogarniętą i silną osobą. Wiele razy ratowała nam wszystkim dupy, kiedy byliśmy na haju. I bić się też umie, ale moim zdaniem, Luke musi ją bardziej chronić... Teraz dostał jakiegoś świra na punkcie Shae. Mówił mi, że chciałby coś z nią, ale nie może. Dał słowo jej bratu, że podszkoli ją, nauczy wszystkiego co umiał jej brat i zostawi ją w spokoju. Nie będzie nic z nią próbował. I tak dobrze wiemy, że tak nie będzie, chociaż ona się boi. To nie tak, że Colton był naszym wrogiem, po prostu się nie lubiliśmy... No ale, nie aż tak, żeby mu nie pomóc...
Trochę szkoda mi tej dziewczyny...

-Co słychać, Ed?

Usłyszałem głos i obróciłem głowę. Grace siedziała z nogami złożonymi w turecki siad i patrzyła na mnie.

-Grace zawsze mnie o to pytasz... Nie wiem czy zauważyłaś ale mieszkamy w jednym domu.

Zaśmiałem się. Dziewczyna zrobiła dziwną minę i uśmiechnęła się. Co? Patrzyłem na nią dłużą chwilę. Po kilku sekundach, kiwnęła głową w stronę schodów.

-Umm... Wiecie może gdzie jest Luke?

Usłyszałem cichy i przestraszony głos Shae. Dziewczyna stała na ostatnim schodku. Dopiero teraz zauważyłem, jak 'biednie' wygląda. Była blada, strasznie chuda i przestraszona.

-Powinien być w swoim 'gabinecie'.-uśmiechnąłem się.

Shae pokiwała delikatnie głową i udała się na górę. Coś się stało? Odwróciłem twarz w stronę Grace, która mi się przyglądała.

-Co jest?
Nic.-uśmiechnęła się.

Pokiwałem głową, troszkę zdezorientowany. Wziąłem pilot do ręki i zacząłem bezsensownie skakać po kanałach. W końcu skończyło się na tym, że razem z Grace, oglądaliśmy jakieś nudne show.

-Myślisz, że Luke się zakochał?-usłyszałem pytanie.
-Pojebało Cię Grace?-zaśmiałem się- Widziałaś kiedykolwiek zakochanego Hemmiego, bo chyba nie...
-No ale wiesz... Chyba spodobała mu się Shae.
-Możliwe, ale pewnie i tak chodzi mu tylko o pieprzenie, wiesz jaki on jest... Czekaj zacytuję jego tatuaż "miłość to ściema, miłości nie ma"...
-Daj mi spokój, wszystko potrafisz zniszczyć...-prychnęła Grace i wyszła do kuchni.
Co ja takiego zrobiłem? Przecież powiedziałem prawdę. Luke nigdy nie miał dziewczyny i zapewne miał nie będzie. Jemu chodzi tylko o seks, tak samo jak dziewczyną...

Shae POV:

Gabinet? Ale gdzie on kurwa ma jakiś gabinet?
Musiałam go znaleźć, bo miałam do niego dużą prośbę. Jake podsunął mi pomysł, co było dziwne, bo sama powinnam przecież o tym wiedzieć. Kiedy tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy, Jake wpadł na pomysł. Chciał zabrać mnie na zakupy. Ucieszyłam się, ale nie wiedziałam, czy Luke pozwoli...
Zaczęłam rozglądać się bo całym korytarzu i zatrzymałam się przed drzwiami jego pokoju. Cichutko w nie zapukałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Uchyliłam je delikatnie i rozejrzałam się.
Chłopak leżał plecami na łóżku, ręce miał pod głową i, jak dobrze zauważyłam, zamknięte oczy.
Podeszłam bliżej łóżka i usiadłam na nim delikatnie, a chłopak nawet nie drgnął. Wie, że tu jestem?
Miał w uszach białe słuchawki, może mnie nie usłyszał. Położyłam rękę na jego klatce, delikatnie nim potrząsając. Otworzył oczy z dezorientacją.
Spał.
Obudziłam go, cholera pewnie będzie zły.

-Co się stało?-zapytał z lekką chrypką.

Tak, na pewno go obudziłam. Kurwa.

-Ja, umm... Chciałabym się zapytać, bo Jake, umm.. jaa..-zajebiście bardzo, zaczęłam się jąkać.

Chłopak zaśmiał się i podniósł do pozycji siedzącej. Zmierzył mnie całą i wrócił do moich oczu.

-Spokojnie...

Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i znów zaczęłam mówić.

-Ja chciałabym się spytać, czy mogłabym jechać z Jake'iem umm.. do sklepu..-ściszyłam głos do szeptu, przy ostatnim słowie. Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam powieki, czekając na jakąś niebezpieczną reakcję ze strony chłopaka. Nic.
Rozchyliłam lekko powieki i ujrzałam uśmiechniętą twarz Luke'a.
Eee... że co?

-Możesz.-uśmiechnął się szerzej.
-O Matko, na prawdę!? Dziękuję!-krzyknęłam i mocno go przytuliłam, po czym pobiegłam do pokoju Jake'a.

*3h później*

-Jake ja już nie dam rady!-powiedziałam, odsuwając od siebie deser.
-Jedz, nie marudź. U nas nikt nie robi takich dobrych obiadów.

Siedzieliśmy z Jake'iem w Subway'u i jedliśmy wszystko co zamówił. Na początku nie chciałam niczego jeść, bo nie miałam pieniędzy, żeby oddać chłopakowi, ale po kilku minutach krzyczenia na mnie, zgodziłam się.

-Tyle już! Nie uniesiemy tego wszystkie Jake... -zaśmiałam się patrząc na chłopaka.
-Czekaj jeszcze tylko zamówię shake'a.

Szepnął i mrugnął do mnie, po czym poszedł zamówić napój. On jest niesamowicie chudy, ale i tak bardzo umięśniony... Jak na geja...
Niejedna dziewczyna zazdrościłaby mu takiej przemiany materii, gdyby widziała ile dzisiaj zjadł...
Nawet nie urósł mu brzuszek, nawet taki malutki... A ja po takim posiłku, czuję się jak gruba świnia. Kiedy Jake wreszcie dostał swojego truskawkowego shake'a, zabraliśmy wszystkie torby z zakupami i zamówiliśmy taksówkę. Po 10 minutach, z powrotem byliśmy w domu...
Nie, to nie jest mój dom.
Wchodząc do salonu, zostaliśmy przywitani głośnymi jękami, na temat tego "że znowu Jake będzie urządzał pokaz nowych ubrań, które kupił". Zaśmiałam się na ich komentarze i poszłam w stronę przydzielonego dla mnie pokoju.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i przed sobą zobaczyłam Luke'a.

-Emm jest taka sprawa, że Twój pokój, tak jakby chwilowo nie jest Twoim pokojem... -powiedział.

Stałam z miną kozy, która ostatnimi czasy świetnie mi wychodziła, i patrzyłam się na niego.

-Ale że o co chodzi?-spytałam.
-Wrócił mój kolega i ... to był wcześniej jego pokój, więc wiesz.. tak jakby to jego własność...

Dopiero teraz zorientowałam się o co mu chodzi. Odstawiłam torby na ziemię i strzepałam z ubrań niewidzialny kurz.

-Czyli, że mam wrócić do swojego domu? Bo wiesz, mi to nie przeszk...
-Nie, to znaczy, że będziesz miała ze mną pokój.

Uśmiechnął się i otworzył drzwi, po czym zaniósł do środka moje zakupy. Lekko zaszokowana, weszłam za nim i usiadłam na łóżku. Chłopak podszedł do szafy i zrobił w niej miejsce dla mnie, to samo zrobił z szufladami i półeczkami zarówno w pokoju jak i w  łazience.
Kupiłam najmniej rzeczy ile tylko mogłam, ale i tak było tego za dużo, ponieważ całe zakupy finansowane były przez Jake'a, a ja po prostu nie chciałam go wykorzystywać.
Kupiłam kilka par leginsów i jeansy, kilka bokserek w różnych kolorach, bieliznę, buty i inne potrzebne mi rzeczy. Poukładałam je na swoich miejscach i lekko zmęczona opadłam na łóżko. Kupiłam też dwie najważniejsze rzeczy. Ładowarkę do mojego telefonu i słuchawki. To nic z tego, że nie wiem gdzie on jest, ważne, że mam ładowarkę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i myślałam, gdzie może znajdować się mój skarb. Wstałam i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się do mojej dawnej siedziby. W środku wszystko było takie same... Moja stara bluza leżała na parapecie koło okna, więc szybko ją zabrałam. Kiedy w jednej z kieszeni znalazłam telefon, wybiegłam z pokoju szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Podpięłam ładowarkę do gniazdka i odłożyłam telefon na biurko. Położyłam się na łóżku i przymknęłam powieki, po chwili odpływając.

poniedziałek, 8 września 2014

Teardrops 6. | Jestem Jake |

Włączcie :*

Biegłam przez bardzo wysoką trawę, która prawie w całości mnie zasłaniała. Cały czas się śmiałam i śpiewałam. Uciekałam polaną, próbując schować się przed Coltonem. Bawiliśmy się w chowanego. Wbiegłam do niedużego lasku za naszym domem. To miejsce było dla mnie najlepszą kryjówką od dzieciństwa. Zawsze chowałam się za wielkim dębem, tak, żeby Colton mnie nie znalazł. Opierałam się plecami o drzewo. Usłyszałam za sobą kroki i chciałam się roześmiać. Moje oczy zostały zakryte.

-Znalazłem Cię.

Zaraz, zaraz. To nie jest głos Coltona. Jego szept rozpoznam z daleka. Zostałam gwałtownie odwrócona.
Moim oczom ukazał się mój tata. Z uśmiechem na ustach, odetchnęłam spokojnie. Tata uśmiechnął się.
Po chwili zza jego sylwetki, wyszedł Colton, ale nie sam...
Był prowadzony przez jakiegoś dużego faceta. Popatrzyłam zdezorientowana na tatę, a on zza paska spodni, wyciągnął spluwę. Strach zaczął budować się w moim ciele, zaczęłam drżeć i szlochać.

-Albo ja Ciebie zabije, albo Ty zabijesz jego Skarbie...

Co? Tato co się stało? Dlaczego każesz mi go zabić? Po chwili niepewności podniosłam spluwę i przyłożyłam do swojej skroni. Widziałam w oczach Coltona ból. Położyłam palec na spuście i ...

-Zabij mnie!

Po lesie rozniósł się jego krzyk. Pokręciłam szybko głową. Nie mogę zabić własnego brata!
Patrzyliśmy sobie w oczy, tak długo dopóki znów się odezwał.

-Pamiętaj to, o czym Ci zawsze mówiłem, a teraz to zrób.

"Zawsze jestem gotowy za Ciebie zginąć, bo Cię kocham Siostrzyczko."  Powtarzał mi to codziennie do snu. Ale mówił również, że "osoba, która jest nam bliska, nie zawsze okazuję się tą prawdziwą." Zawsze porównywał ją do taty...
Czyli on próbował przez to powiedzieć... Że tata, tak na prawdę nie był naszym tatą!?
Spojrzałam ostatni raz w oczy Coltona i ponownie przystawiłam pistolet do głowy. Zaczął szybko potrząsać głową, próbując mnie zniechęcić. Po lesie rozniósł się huk... Strzał.
Ale to nie ja strzelałam. To ten koleś!
Colton opadł na ziemie, a jego wzrok był nieobecny. W moich oczach pojawiły się łzy.
Nie mam dla kogo żyć, więc też odejdę. Z takimi myślami, pociągnęłam za spust.

Cała spocona usiadłam na łóżku. Oddychałam szybko i nierówno. Wystraszona błądziłam wzrokiem po pokoju, dopóki nie przypomniałam sobie, gdzie jestem.
Pokój Luke'a.
Otarłam dłonią spocone czoło. Na polu było jasno, przypuszczam, że już mogło być po 10.
Wstałam i podeszłam do jego szafki. Niepewna tego co zobaczę w środku, bardzo powoli odsunęłam drzwiczki. Odetchnęłam z ulgą, kiedy moim oczom ukazały się ubrania.
A co myślałaś głupia, że ma tam trupa? 
Zabrałam jego pierwszą lepszą koszulkę, mając nadzieję, że się na to nie wkurzy.
Poszam do łazienki i wzięłam odprężający prysznic. Po osuszeniu się i ubraniu, rozczesałam wilgotne włosy i spięłam w wysokiego koka.
W salonie spotkałam Grace, która-z tego co widziałam- ćwiczyła jogę. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i usiadłam na kanapie.

-Chcesz dołączyć?

Zawahałam się przez chwilę Dziewczyna zatrzymała filmik i kucnęła przede mną. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Złapała mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju po czym podała jej ubrania.

- Tylko szybko, bo nam tv zajmą !

 Szybko przebrałam się w łazience i wyszłam. Dziewczyny nie było w pokoju. Kiedy zeszłam do salonu, Grace kłóciła się z bratem o telewizor. Rozglądnęłam się po salonie i na kanapie zauważyłam dwóch nieznajomych chłopców i Ed'a. Ani Grace ani Luke mnie nie zauważyli, za to Ed powiedział coś na ucho, chłopakowi o czarnych włosach, a on wstał i machnął ręką żeby poszła za nim. Weszliśmy do kuchni. Chłopak zabrał się za robienie śniadania DLA MNIE, a ja nie mając co robić nie ukrywajmy że się go boję usiadłam na blacie i patrzyłam na niego. Przyglądałam mu się, kiedy tak krzątał się po kuchni. Miał czarne rurki i białą bokserkę. Był dość wysoki (czyt. miał 2 metry). Jego włosy były koloru czarnego, a oczy brązowego. Wyglądał na dość słodkiego, gdyby nie pełno tatuaży. Po kilku minutach chłopak podał mi talerz z tostami i usiadł obok mnie, słodko się uśmiechnął jedząc swoją porcję co chwilę się na mnie patrzył. Może chce mnie otruć? Szybko pochłonęłam swoje śniadanie i podziękowałam mu. Do kuchni weszła reszta domowników. Usiedli za stołem i patrzyli raz na mnie, a raz na chłopaka obok. Stało się coś?

-Co tam u Was słychać, znacie się JUŻ?

Zaśmiał się chłopak, którego nie znałam i zaakcentował ostatnie słowo. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co chodzi. Mój towarzysz zrobił smutną minę i opuścił głowę. Wymamrotał pod nosem "ehh znowu?", wstał i poszedł na górę. Jego miejsce zajęła Grace. Uśmiechnęła się delikatnie i wyszeptała, że poćwiczymy innym razem. Dzisiaj był pierwszy dzień, w którym siedziałam z "wszystkimi".
Po kilku minutach siedzenia przenieśliśmy się na kanapę do salonu. Siedziałam pomiędzy Grace a Ed'em. Oglądaliśmy jakieś dziwne filmy, a ja z minuty na minutę robiłam się coraz bardziej znudzona, więc postanowiła wstać i po prostu pójść na górę. Cały czas po głowię chodził mi ten chłopak i to o co chodziło jego koledze. Dlaczego się zawstydził? Przechodząc obok jednego z pokoi, usłyszałam cichy szloch. Przecież wszyscy są na dole.
Otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do pokoju. Na łóżku leżał chłopak, który robił dla mnie śniadanie. Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale czułam, że mogę mu pomóc. Usiadłam obok i delikatnie nim potrząsnęłam.

-Co się dzieje?

Spytałam cicho, a chłopak otarł swoje policzki i wyprostował się do pozycji siedzącej. Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i wyciągnął swoją rękę.

-Jestem Jake.
-A ja Shae.

Uśmiechnął się delikatnie, ale nie zabrał ręki. Splótł swoje palce z moimi, co było trochę dziwne.
Popatrzył prostu w moje oczy i jego uśmiech zgasł.

-Dlaczego śmiali się tam na dole?

Chłopak przygryzł swoją wargę, co wyglądało dosyć seksownie. Puścił moją rękę i spuścił głowę. Nastąpiła chwila ciszy.

-Bo ja.. um jestem gejem.

Okej... Trochę mnie zamurowało ale dlaczego się z niego śmiali? Przecież to nie jest choroba. To jego wybór, a może się tai urodził... Że jest gejem to nie znaczy, że muszą się z niego nabijać.
Chłopak patrzył na mnie przerażonym wzrokiem. Spokojnie przecież nic Ci nie zrobię!

-No i chuj z tym.

Uśmiechnęłam się szeroko i mocno go przytuliłam. Chłopak odwzajemnił uścisk i cicho zachichotał.

-Coś czuję, że może być z Ciebie niezła przyjaciółka.









sobota, 16 sierpnia 2014

Teardrops 5. | Jej brat chyba nie żyje |



Grace POV:

Niemożliwe, żeby jej bratu coś się stało. Ona jak się o tym dowie... Nie chce nawet myśleć, co jej uderzy do głowy. Nie rozmawiałyśmy ze sobą długo, ale uważam, że jest całkiem spoko. Mój jebany brat jak zwykle, zamiast znaleźć sobie normalnie dziewczynę... To ją kurwa porwał. Nienawidzę go za to, ale jakbym się dowiedziała, że mój Luke nie żyje... 
Staliśmy jeszcze chwilę w ciszy...

-Ale jak to Luke? Co się stało jej bratu?
-Nie wiem Grace... Ale jej brat chyba nie żyje.

Moje oczy podwoiły swój rozmiar. Teraz to już na pewno, Shae sobie coś zrobi... Ona jest taka delikatna, ale jednak potrafi się postawić. Tak mi jej szkoda. 
Usłyszeliśmy huk za drzwiami. Podbiegłam do nich  i otworzyłam z niewyobrażalną szybkością. Moim oczom ukazała się leżąca na panelach Shae. Czy ona... nie żyje?
Pochyliłam się nad nią i zaczęłam cicho słuchać... Słyszałam jej oddech, na szczęście. Luke podszedł i wziął ją na ręce, niosąc na swoje łóżko...
Wow, co się stało mojemu bratu? Nawet jak przyprowadzał sobie dziwki, nigdy nie zabierał ich do swojego pokoju... Chłopakom nie pozwala do nich wchodzić, a co dopiero siadać na łóżku.
Dobra, nie pora o tym myśleć...Usiadłam obok dziewczyny i spojrzałam na Luke'a. 

-Co z nią Grace?
-Nie wiem... Chyba zemdlała, ale dlaczego...
-Może dlatego, że nic nie jadła odkąd tu jest?

Wtrącił się czyjś głos. Odwróciliśmy się równocześnie w stronę drzwi. W progu stał Ed. On był chyba najlepszy z tego całego "gangu"... Był po prostu uroczy.
Brązowe włosy, zawsze postawione na żelu. Duże brązowe oczy... I ten uśmiech, który każdego zwalał z nóg. Dobra, dość już o nim.

-Luke, błagam Cię... CZY TY JEJ KURWA JEŚĆ NIE DAJESZ!?

Chciałam wrzeszczeć, ale bałam się, że mogę jakoś 'obudzić' dziewczynę. Chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczami, a na jego twarzy pojawił się bardzo delikatny rumieniec.
Co się dzieje z moim bratem do cholery ? 
Szybko wstałam z miejsca i pognałam do kuchni. Wchodząc do pomieszczenia, zastanawiałam się, co mogę jej dać... Co ona zje?
Wpadłam na pomysł, zrobienia naleśników. Przy okazji i ja sobie zjem...
Będzie jej raźniej, nie będzie jadła sama!-zaśmiałam się sama do siebie.
Szybko udało mi się przygotować danie. Kiedy ustawiłam talerz z naleśnikami i herbaty na tacy, koło kuchni przeszedł Luke. 

-Obudziła się.

Wrzasnął i wyszedł trzaskając drzwiami. Skoro się obudziła, to dlaczego wyszedł? Dlaczego z nią nie został. Szybko zabrałam tacę i poszłam do pokoju Luke. Zanim jeszcze otworzyłam drzwi, usłyszałam płacz dziewczyny. Powiedział jej!?

-Hej, czemu płaczesz?

Dziewczyna przetarła rękawem bluzy policzki i smutno na mnie popatrzyła. Jeśli Luke jej coś zrobił, to nie ręczę za siebie. Położyłam jedzenie na szafce obok łóżka i przytuliłam dziewczynę.

-Mój brat.. O-on nie-e żyje...

Jej płacz stał się coraz głośniejszy... Moja bluzeczka była cała mokra, ale teraz to było nie ważne...
Dowiedziała się... Ale nie wydaję mi się, że Luke jej o tym powiedział... Coś by przecież wspomniała. 
I w tym momencie wreszcie lampka w głowie mi zaświeciła!
Usłyszała to i dlatego zemdlała pod drzwiami, ale co ona pod nimi robiła.
Nie ważne, muszę jej jakoś pomóc!



Leżałam na łóżku chłopaka, którąś już godzinę. Kiedy była u mnie Grace, nieco się uspokoiłam, ale zaraz po tym jak wyszła, znowu wybuchłam płaczem. Jak to możliwe?
Najpierw oddaje mnie jakiemuś obcemu dla mnie chłopakowi, a zaraz później okazuję się, że nie żyje...
Nie wierze w to...
Łzy spływały po moich policzkach. Gdzie on tak szybko wyszedł? Zaraz po tym jak mu powiedziałam, że wiem... Podniósł się z łóżka i wyszedł. Czyżby był zły?
W pewnym sensie wyręczyłam go z tej przykrej wiadomości ... 
Herbata wypita do połowy, całkiem już wystygła... Czekolada w naleśnikach, zrobiła się jakaś dziwna... Nie miałam ochoty na jedzenie, ale przez to, że zostałam zmuszona, zjadłam dwa naleśniki... Pewnie i tak zwrócę je w toalecie... Ledwo mogłam je przełykać.
Chciałam, żeby Colton był tu ze mną. Przytulał mnie... Pocieszał, śpiewał, bił i żartował.
Po chwili uświadomiłam sobie, że już nigdy tak nie będzie... Nie będę się z nim śmiała, żartowała, czy tańczyła. On odszedł i już nigdy nie wróci. Nie sądziłam, że mam jeszcze czym płakać...
Jedna samotna łza, spłynęła po moim policzku...
Łzy to nie wstyd.
To tylko oznaka, że cholernie Ci na czymś zależy.
Nie mogę płakać, muszę być silna. Colton nienawidził kiedy płakałam, ale czasami płakał ze mną... Zawsze mówił, że ludzie płaczą, nie dlatego, że są słabi, tylko dlatego, że byli silni z b y t długo!
A co z moim ojcem? Czy on o wszystkim wie? Może jednak nie wie nic... A może znowu nie ma go w domu ... Może jemu też coś się stało? ... 
Zbyt dużo 'może'.... Muszę się w końcu dowiedzieć całej prawdy.
Bo żyć w niepewności, nie mam zamiaru!


czwartek, 14 sierpnia 2014

Teardrops 4. | Wiem dlaczego tu jesteś |

Stałam jak wmurowana w ziemię.  Jak to przez mojego brata? Co on znowu wykombinował?
Wpatrywałam się w tego całego Luke'a jak niezrównoważona psychicznie...
No bo może trochę byłam.

-Choć, usiądź.

Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i znowu się w niego patrzyłam. Czekałam, aż zacznie mówić mi dlaczego tu jestem, ale chyba nie miał takiego zamiaru.

-Więc?

Ponagliłam go. Spojrzał w moje oczy. Jego były niebiesko-zielone. Ta cudowna mieszanka, sprawiała, że były takie ciepłe i przyjazne.. Dobre, jak na porywacza. Wciąż się nie odzywał, przez co zaczynałam się denerwować. Poprawiłam się na kanapie i przerzuciłam włosy za jedno ramie. Nic. Miałam przynajmniej czas, na rozglądnięcie się. Chyba nie myśli, że skoro jest taki miły, zostanę tutaj.
Co to, to nie. Przy pierwszej lepszej okazji stąd ucieknę.

-Twój brat przegrał zakład. Postawił Ciebie, zamiast pieniędzy... Przegrał.

Moje oczy rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów. Colton by mi tego nie zrobił, nie ma szans. To mój brat, on mnie kocha... Nie ma takiej możliwości.

-Był pijany.. Nie wiedział co robi, ale zakład to zakład ... To jego wi...
-Nie. Zamknij się! Kłamiesz! Nie chce tego słuchać. Spierdalaj i zostaw mnie w spokoju !

Wrzasnęłam i najszybciej jak to możliwe pobiegłam w stronę schodów. Udałam się do mojego TYMCZASOWEGO pokoju i rzuciłam na łóżko. Zaczęłam płakać i nie mogłam nic z tym zrobić.
Leżałam tak chyba godzine... Nie mogłam tego sprawdzić, rozładował mi się telefon. Poduszka, która leżała pod moją głową, już dawno zmieniła kolor z białego na czarny.
Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie oddał? Przez jakiś głupi zakład? To niemożliwe...
Coś musiało za tym być, skoro mnie przy nim nie ma. Coś musiało się stać... Na pewno ma jakieś poważne kłopoty ...
Podniosłam się z łóżka i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam okropnie. Potargane włosy, makijaż spływający po policzkach wraz z łzami. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc szybko rękawem bluzy przetarłam policzki.
Jeszcze gorzej.
Po chwili w pokoju pojawiła się Grace. Uśmiechnęła się do mnie słabo. Usiadła na skraju łóżka i pociągnęła mnie na rękaw. Usiadłam obok i wpatrywałam się w swoje buty.

-Wiem dlaczego tu jesteś...

Szepnęła, a ja mocniej pociągnęłam nosem. Coraz to nowsze łzy, wypływały z kącików moich oczu. Delikatnie położyła rękę na moim ramieniu i pozwoliła mi się do siebie przytulić.

-Chce do Coltona.. Tęsknię za nim..

Wyjąkałam. Mocniej oplotła mnie ramieniem, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zaczęłam się delikatnie trząść. Wiedziałam, że to on. Wyczułam jego ładne perfumy. Podniosłam delikatnie głowę i zobaczyłam go, stojącego na przeciwko nas. Dziewczyna poluzowała uścisk i zaczęła powoli wstawać. Chciałam, żeby została. Czułam się przy niej mniej zagrożona...
Kiedy dziewczyna wyszła, chłopak kucnął przede mną. Moja twarz schowana w dłoniach, uniemożliwiła mi spojrzenie na niego. Na pewno jest wściekły, że na niego nakrzyczałam.

-Ej, popatrz na mnie.

Usłyszałam jego łagodny głos. Nie chciałam na niego patrzeć. Bałam się. Przemogłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam jego przyśpieszony oddech. Spokojnie, kolego. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Coś jeszcze?  Czy pozwolisz mi umrzeć w samotności, hmmm?
Idźże stąd człowieku, no! Nie chce mi się na Ciebie patrzeć nawet.

-Chcesz zostać sama?

No wreszcie Boże mnie wysłuchałeś! Kiwnęłam głową i znowu spuściłam wzrok. Idź sobie! Chce sama poużalać się nad swoim zjebanym życiem i móc po prostu zasnąć... Zasnąć i obudzić się koło Coltona...
Podniósł się i powoli zaczął kierować się w stronę drzwi. Odwrócił się ostatni raz i wyszedł. Opadłam na łóżko i ukryłam twarz w poduszce... Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.


Nie wiem ile przespałam, ale raczej było już popołudnie. Podniosłam się i udałam do łazienki.. Przemyłam twarz wodą i oparłam się o umywalkę. Muszę się ogarnąć! Osuszyłam twarz ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi.
Chyba muszę z nim porozmawiać.
Porozmawiałabym już dawno, ale ten chłopak onieśmiela mnie jak jasna cholera. Wyszłam na korytarz i udałam się w stronę schodów. Kiedy zaczęłam z nich schodzić, usłyszałam dwa głosy. Jeden należący do tego całego Luke'a, a drugi do zupełnie nieznanego mi chłopaka. Usiadłam na schodku i bardzo cicho zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie

-I co teraz zrobimy?
-Nie wiem Luke, ale strasznie szkoda mi tej dziewczyny. Jest tu sama, nie wiadomo dlaczego.. No też bym się bał. Nie zna to nikogo, no może oprócz Twojej siostry... Jeszcze teraz jej brat.. Ja nie wiem czy ona to psychicznie wytrzyma... Sam słyszałeś jak płakałam.
-Wiem Ed, ale co ja mogę zrobić? Jeśli powiem jej o Coltonie, to jeszcze będzie chciała sobie coś zrobić czy coś... Ja nie wiem... Nie znam się, wiesz, że nigdy nie miałem przy sobie dziewczyny dłużej niż 5 godzin.. Albo się wkurwiały i szły, albo ja je wypieprzałem, bo nie były dobre w łóżku... Wiesz jak to jest ...
-Wiem...

Nie mogłam dłużej słuchać. Łzy zasłoniły mi oczy. Najszybciej jak potrafiła pobiegłam do pokoju. Opadłam na łóżko i znowu płakałam... Tamten chłopak miał rację.
-Przecież Ty nigdy nie płaczesz Shae. - szepnęłam.
Nie wiedziałam co mam robić. Może powinnam poszukać tej dziewczyny? Avalon?
Podniosłam się i jak zwykle stojąc przed lustrem otarłam rękawem bluzy łzy. Wyglądałam jak potwór. Po cichu wyszłam i zaczęłam rozglądać się po korytarzu. Dotarłam pod dość duże drzwi. Stanęłam i lekko nachyliłam się, żeby cokolwiek usłyszeć.

-Ale jak to Luke? Co się stało jej bratu?
-Nie wiem Grace... Ale jej brat chyba nie żyje.

Co!? Nie mogą mówić prawdy. Chciałam tam wejść do nich, krzyknąć, że to nie prawda. Że kłamią!
Ale przed oczami ujrzałam tyko ciemność.

sobota, 2 sierpnia 2014

Teardrops 3. | To przez Twojego brata |

Przebudziłam się po kilku godzinach, mimo tego i tak było już jasno. Wstałam z łóżka i zaczęłam rozglądać  po pokoju. Okno, mogło się tylko uchylać. Jak świr!
Wtedy przypomniałam sobie o swoim telefonie... Miałam 4 nieodebrane wiadomości.
Jedna od Sue, a trzy od Coltona. Jezu on mnie zabije.

________________________________________________________
Nadawca: Sue
Odbiorca: Shae
Wysłano: 16 czerwiec 2014, 23:24

Shae, co się dzieje? Dzwonił do mnie Colton i mówił, że Cię nie ma x
________________________________________________________


Przecież on mnie zamorduję jak wrócę do domu, o ile w ogóle wrócę...

________________________________________________________
Nadawca: Colton
Odbiorca: Shae
Wysłano: 16 czerwiec 2014, 21:32

Shae? Gdzie jesteś? Jest już późno x
________________________________________________________


Późno? U Ciebie 21 to późno? Colciu, Kochanie... No trochę chyba przesadzasz.

________________________________________________________
Nadawca: Colton
Odbiorca: Shae
Wysłano: 16 czerwiec 2014, 22:46

Shae do cholery jasnej! Wracaj do domu, teraz! x
________________________________________________________

Jak mój ojciec się dowie, że mnie nie ma... On postawi całe wojsko, żeby mnie znalazło...
Hahahahah- słyszałam śmiech własnej podświadomości.
Oczywiście, on się jeszcze ucieszy, że mnie nie ma. Nie będzie miał problemu na głowie.

________________________________________________________
Nadawca: Colton
Odbiorca: Shae
Wysłano: 17 czerwiec 2014, 07:06

Shae Skarbie, błagam Cie odpisz! Wszystko dobrze? x
________________________________________________________



Popatrzyłam na aktualną godzinę. 07:10. Matko Boska, to przed chwilą.
Szybko zabrałam się za odpisywanie. Po chwili jednak zrezygnowałam. Wybrałam numer i po kilku sekundach usłyszałam sygnał połączenia. Odebrał.

-Shae!? Co się dzieje? Gdzie Ty jesteś?
-Colciu, błagam Cię. Ktoś mnie porwał, pomóż mi, bła...

Połączenie zostało przerwane. Popatrzyłam na telefon. No świetnie, rozładował się!
I co ja teraz zrobię? To była moja jedyna szansa.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam na klamkę. O dziwno były otwarte...
Wyszłam po chwili, na dość dużych rozmiarów korytarz. Nie wiedziałam dokąd iść. Po kilku minutach zdecydowałam się, że pójdę w prawo. No i dobrze! Trafiłam na schody. Po cichu zaczęłam schodzić i znalazłam się w salonie. Na początku trochę mnie zamurowało. Dwie duże czarne kanapy, trzy fotele, wielka plazma na głównej ścianie, a między kanapami stolik. Trochę zaskoczona, udałam się do kuchni. W momencie, w którym przekroczyłam próg, pożałowałam tego. W kuchni, na parapecie, siedziała dziewczyna.. Nie wiem czy młoda, czy stara... Siedziała tyłem, a w ręku trzymała kubek z herbatą. Kiedy tylko o tym pomyślałam, zaczęło burczeć mi w brzuchu... Niestety za głośno.
Dziewczyna odwróciła się i kiedy tylko mnie zobaczyła, na jej ustach pojawił się wielki uśmiech.
Co ja zrobiłam !?
Zeskoczyła z parapetu i szybko do mnie podbiegła, przytulając się.

-Nareszcie! Tak długo czekałam, aż pojawi się tutaj dziewczyna! Chociaż jedna normalna osoba! Dziękuję! Jestem Grace.
-Ja jestem Shae.

Zaczęła wrzeszczeć. Cicho bo wszystkich obudzisz! O ile ktokolwiek jest w tym zajebistym domu.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko się uśmiechnęłam. Stałam jak wmurowana i patrzyłam na dziewczynę, która robiła dla mnie herbatę. Dalej stałam kilka kroków od progu, a ona zajęła swoje poprzednie miejsce, tyle, że tym razem odwróciła się w moją stronę.

-Więc Shae, jesteś nową dziewczyną mojego brata hmm?

CO!? Coś Ty właśnie powiedziała? To ty jesteś jego siostrą? Ja myślałam, że Ty jesteś jego dziewczyną. No bez przesady, halo? Pewnie myśli, że jestem wariatką... Śmieszne to.

-Tak, a teraz koniec przesłuchania Grace!

Usłyszałam za sobą  głos, a po chwili czyjeś ręce oplotły moją talię. Znieruchomiałam. Proszę, powiedzcie mi, że to nie ten jej cały brat... Błagam!

-Tak jest panie!-zaśmiała się dziewczyna i wyszła z kuchni.

Zostałam szybko odwrócona w stronę chłopaka. Zamknęłam oczy i w ogóle nie miałam zamiaru ich otwierać. Delikatnie przejechał kciukiem po moich powiekach i szepnął.

-Otwórz je.

Po kilkusekundowej wewnętrznej walce, otworzyłam je i zobaczyłam przed sobą tego samego blondyna, co wczoraj. A była nadzieja, że to nie on.. Chociaż jest całkiem przystojny.

-Dlaczego tu jestem?  Czego ode mnie chcesz?

Szepnęłam. Chłopak na chwile zamknął oczy... Głęboko wdychał powietrze. Otworzył oczy i wyszeptał.

-To przez Twojego brata...

________________________________________________
YOLO :D
Joł Nyggas :D
Jest rozdział, beznadziejny ...
Troszku miało być inaczej, ale cóż, jest tak :)
Mam nadzieję, że się spodoba...
Czytasz=Komentujesz 
Pozdrawiam, Speed Master ;* x

sobota, 26 lipca 2014

Teardrops 2. | Nie próbuj uciekać, zawsze Cię znajdę |

Przebudziłam się w ciemnym pokoju. Wszystko bolało mnie niemiłosiernie. Nadgarstki piekły od sznurów, którymi były związane. Co się do cholery dzieje?
W pokoju nie było nic oprócz drzwi... Mogliby przynajmniej tak jak na filmach, posadzić mnie na krześle, ale nie... Leżałam rzucona jak zwykły worek pod ścianą.
Siedziałam tak dość długo, zastanawiając się, czy ktoś mnie porwał, czy może moi znajomi robią sobie ze mnie żarty...
Przez nadmiar myśli i różnych wymyślanych przeze mnie scen, głowa bolała coraz bardziej.
Z wszystkich zamyśleń, wyrwał mnie dźwięk otwieranych na przeciwko mnie drzwi. Po chwili do pokoju wpadła jasna smuga świata... Już dzień? Mój brat pewnie się o mnie martwi ...
Ciche kroki rozniosły się po pomieszczeniu, a ja po kilku sekundach zobaczyłam przed sobą czarne buty. Było zbyt ciemno, żebym mogła je rozpoznać... Ale były to chyba Nike'i.
Moja głowa gwałtownie została pociągnięta do góry. Chłopak trzymał moje włosy w rękach,  a skóra na głowie piekła z bólu.
Widziałam jego twarz. Niebieskie oczy. Blond włosy, idealnie ułożone do góry. Arogancki uśmieszek.
Ja go znam !
Znałam go, tylko nie mogłam sobie przypomnieć, skąd? To on mnie porwał? Dlaczego? Czy ja mu coś zrobiłam? Tak dużo pytań, na które nie znałam odpowiedzi.

-Pewnie zastanawiasz się Kochana, skąd mnie znasz...

No jakbyś mi czytał w myślach przyjacielu... Puścił moje włosy, a głowa z ulgą opadła w dół. Włosy zasłoniły mi całe pole widzenia. Chciałam rozmasować głowę, która boleśnie pulsowała, ale niestety miałam związane włosy.

-Czego ode mnie chcesz? -warknęłam.

Cisza...A po chwili po pomieszczeniu rozszedł się głośny śmiech. Ciarki obiegły całe moje ciało.
Chłopak niebezpiecznie zbliżył do mnie swoją twarz i wpatrywał się w moje oczy.

-Dowiesz się wkrótce Kochana... A teraz pójdziesz ze mną ...

Uśmiechnął się w miarę normalnie i zaczął odwiązywać sznury na moich nadgarstkach. Od razu rozmasowywałam je, idąc za chłopakiem. Rozglądałam się cały czas na boki, mając nadzieję, że znajdę stąd jakąś drogę ucieczki. Nadzieja... W tej chwili miałam jej chyba, aż za dużo.
Chłopak tak jakby "wyczuł" moje ruchy i odwrócił się czekając na mnie. Kiedy przyrównałam jego kroku, objął mnie mocno w pasie, a ja cicho syknęłam. Zaśmiał się głośno i wyszeptał do mojego ucha.

-Nie próbuj uciekać, zawsze Cię znajdę.

Te słowa mentalnie wmurowały mnie w ziemie. O co temu kolesiowi w ogóle chodzi?

Nie dość, że mnie PORWAŁ, to jeszcze jest dla mnie taki w miarę miły... I nie chce mi nic powiedzieć !
Szłam zamyślona obok niego. Na szczęście zdjął dłoń z mojej talii.

On mnie w ogóle porwał? Może odstawi mnie po kilku dniach do domu ...
Wiem ! To na pewno kolega mojego brata i teraz po prostu sobie z niego żartuje!
Tak, na pewno mam racje!

-Ała..!

Wrzasnęłam leżąc na podłodze. Kręciło mi się w głowie. Podniosłam się delikatnie do góry, patrząc co właśnie się stało... Blondyn stał nad mną z uśmiechem na ustach... Już wiem... Przywaliłam w ścianę...
Aż tak się zamyśliłam.

-Mogę wiedzieć co Ty robisz?

Spytał po chwili chłopak.
Co kurwa nie widać? Sprawdzam czystość Twojej podłogi Debilu! 
Czy ja już sama ze sobą rozmawiam? Jestem chyba jakaś chora... Jeśli uda mi się stąd wyjść, od razu umówię się, na wizytę u psychiatry.

-EJ!

Chłopak pstryknął palcami, przed moją twarzą. Otrząsnęłam się i podniosłam z podłogi. Strzepałam z ubrań niewidzialny pyłek i stanęłam obok chłopaka.
Zdziwiony spojrzał na mnie i ruszył do przodu. W końcu dotarliśmy pod jakieś drzwi. Otworzył je i przepuścił mnie pierwszą.
Och! Jaki Gentleman!
Przeszłam obok niego, czując zapach nikotyny... Mmm zapaliłabym papierosa.
Znalazłam się w jakimś pokoju... Dosyć ładnym pokoju, tylko nie do końca wiedziałam, co tutaj robię.

-Od dziś to Twój pokój.

Uśmiechnął się i zniknął.
Po tych słowach wiedziałam, że do domu prędko nie wrócę. 




Od autorki: Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale spieszyłam się, bo po 22 podobno, mam nie mieć internetu... Mimo wszystko, mam nadzieję, że rozdział się spodoba♥
Pozdrawiam, Speed Master xx ;*

Layout by Switch