czwartek, 14 sierpnia 2014

Teardrops 4. | Wiem dlaczego tu jesteś |

Stałam jak wmurowana w ziemię.  Jak to przez mojego brata? Co on znowu wykombinował?
Wpatrywałam się w tego całego Luke'a jak niezrównoważona psychicznie...
No bo może trochę byłam.

-Choć, usiądź.

Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i znowu się w niego patrzyłam. Czekałam, aż zacznie mówić mi dlaczego tu jestem, ale chyba nie miał takiego zamiaru.

-Więc?

Ponagliłam go. Spojrzał w moje oczy. Jego były niebiesko-zielone. Ta cudowna mieszanka, sprawiała, że były takie ciepłe i przyjazne.. Dobre, jak na porywacza. Wciąż się nie odzywał, przez co zaczynałam się denerwować. Poprawiłam się na kanapie i przerzuciłam włosy za jedno ramie. Nic. Miałam przynajmniej czas, na rozglądnięcie się. Chyba nie myśli, że skoro jest taki miły, zostanę tutaj.
Co to, to nie. Przy pierwszej lepszej okazji stąd ucieknę.

-Twój brat przegrał zakład. Postawił Ciebie, zamiast pieniędzy... Przegrał.

Moje oczy rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów. Colton by mi tego nie zrobił, nie ma szans. To mój brat, on mnie kocha... Nie ma takiej możliwości.

-Był pijany.. Nie wiedział co robi, ale zakład to zakład ... To jego wi...
-Nie. Zamknij się! Kłamiesz! Nie chce tego słuchać. Spierdalaj i zostaw mnie w spokoju !

Wrzasnęłam i najszybciej jak to możliwe pobiegłam w stronę schodów. Udałam się do mojego TYMCZASOWEGO pokoju i rzuciłam na łóżko. Zaczęłam płakać i nie mogłam nic z tym zrobić.
Leżałam tak chyba godzine... Nie mogłam tego sprawdzić, rozładował mi się telefon. Poduszka, która leżała pod moją głową, już dawno zmieniła kolor z białego na czarny.
Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie oddał? Przez jakiś głupi zakład? To niemożliwe...
Coś musiało za tym być, skoro mnie przy nim nie ma. Coś musiało się stać... Na pewno ma jakieś poważne kłopoty ...
Podniosłam się z łóżka i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam okropnie. Potargane włosy, makijaż spływający po policzkach wraz z łzami. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc szybko rękawem bluzy przetarłam policzki.
Jeszcze gorzej.
Po chwili w pokoju pojawiła się Grace. Uśmiechnęła się do mnie słabo. Usiadła na skraju łóżka i pociągnęła mnie na rękaw. Usiadłam obok i wpatrywałam się w swoje buty.

-Wiem dlaczego tu jesteś...

Szepnęła, a ja mocniej pociągnęłam nosem. Coraz to nowsze łzy, wypływały z kącików moich oczu. Delikatnie położyła rękę na moim ramieniu i pozwoliła mi się do siebie przytulić.

-Chce do Coltona.. Tęsknię za nim..

Wyjąkałam. Mocniej oplotła mnie ramieniem, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi. Zaczęłam się delikatnie trząść. Wiedziałam, że to on. Wyczułam jego ładne perfumy. Podniosłam delikatnie głowę i zobaczyłam go, stojącego na przeciwko nas. Dziewczyna poluzowała uścisk i zaczęła powoli wstawać. Chciałam, żeby została. Czułam się przy niej mniej zagrożona...
Kiedy dziewczyna wyszła, chłopak kucnął przede mną. Moja twarz schowana w dłoniach, uniemożliwiła mi spojrzenie na niego. Na pewno jest wściekły, że na niego nakrzyczałam.

-Ej, popatrz na mnie.

Usłyszałam jego łagodny głos. Nie chciałam na niego patrzeć. Bałam się. Przemogłam się dopiero wtedy, kiedy usłyszałam jego przyśpieszony oddech. Spokojnie, kolego. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Coś jeszcze?  Czy pozwolisz mi umrzeć w samotności, hmmm?
Idźże stąd człowieku, no! Nie chce mi się na Ciebie patrzeć nawet.

-Chcesz zostać sama?

No wreszcie Boże mnie wysłuchałeś! Kiwnęłam głową i znowu spuściłam wzrok. Idź sobie! Chce sama poużalać się nad swoim zjebanym życiem i móc po prostu zasnąć... Zasnąć i obudzić się koło Coltona...
Podniósł się i powoli zaczął kierować się w stronę drzwi. Odwrócił się ostatni raz i wyszedł. Opadłam na łóżko i ukryłam twarz w poduszce... Po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.


Nie wiem ile przespałam, ale raczej było już popołudnie. Podniosłam się i udałam do łazienki.. Przemyłam twarz wodą i oparłam się o umywalkę. Muszę się ogarnąć! Osuszyłam twarz ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi.
Chyba muszę z nim porozmawiać.
Porozmawiałabym już dawno, ale ten chłopak onieśmiela mnie jak jasna cholera. Wyszłam na korytarz i udałam się w stronę schodów. Kiedy zaczęłam z nich schodzić, usłyszałam dwa głosy. Jeden należący do tego całego Luke'a, a drugi do zupełnie nieznanego mi chłopaka. Usiadłam na schodku i bardzo cicho zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie

-I co teraz zrobimy?
-Nie wiem Luke, ale strasznie szkoda mi tej dziewczyny. Jest tu sama, nie wiadomo dlaczego.. No też bym się bał. Nie zna to nikogo, no może oprócz Twojej siostry... Jeszcze teraz jej brat.. Ja nie wiem czy ona to psychicznie wytrzyma... Sam słyszałeś jak płakałam.
-Wiem Ed, ale co ja mogę zrobić? Jeśli powiem jej o Coltonie, to jeszcze będzie chciała sobie coś zrobić czy coś... Ja nie wiem... Nie znam się, wiesz, że nigdy nie miałem przy sobie dziewczyny dłużej niż 5 godzin.. Albo się wkurwiały i szły, albo ja je wypieprzałem, bo nie były dobre w łóżku... Wiesz jak to jest ...
-Wiem...

Nie mogłam dłużej słuchać. Łzy zasłoniły mi oczy. Najszybciej jak potrafiła pobiegłam do pokoju. Opadłam na łóżko i znowu płakałam... Tamten chłopak miał rację.
-Przecież Ty nigdy nie płaczesz Shae. - szepnęłam.
Nie wiedziałam co mam robić. Może powinnam poszukać tej dziewczyny? Avalon?
Podniosłam się i jak zwykle stojąc przed lustrem otarłam rękawem bluzy łzy. Wyglądałam jak potwór. Po cichu wyszłam i zaczęłam rozglądać się po korytarzu. Dotarłam pod dość duże drzwi. Stanęłam i lekko nachyliłam się, żeby cokolwiek usłyszeć.

-Ale jak to Luke? Co się stało jej bratu?
-Nie wiem Grace... Ale jej brat chyba nie żyje.

Co!? Nie mogą mówić prawdy. Chciałam tam wejść do nich, krzyknąć, że to nie prawda. Że kłamią!
Ale przed oczami ujrzałam tyko ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Switch